Pewien człowiek chciał stać się oświecony i wyruszył na poszukiwanie mistrza. Znalazł go
i mistrz uczył go medytacji. Po jakimś czasie powiedział swemu nauczycielowi, że medytacja
przynosi efekty, bo zrozumiał, co to jest ego. Nauczyciel nie wyglądał na zachwyconego, co
zdziwiło ucznia, ale poszedł dalej medytować. Znowu upłynął jakiś czas i pochwalił się
mistrzowi, że jest w kontakcie ze swoim prawdziwym ja i doświadcza ekstazy. Znowu nie
zrobiło to wielkiego wrażenia na nauczycielu, ale uczeń kontynuował swoją praktykę. Po
dłuższym czasie powiedział nauczycielowi, że nie tylko odnalazł siebie, ale poczuł się
połączony ze wszystkimi formami życia, także z Bogiem. Nauczyciel znowu nie był
poruszony. A więc uczeń usiadł w milczeniu, zastanawiając się, co jeszcze może zrobić, aby
otrzymać jakiś znak uznania od swego nauczyciela za wszystko, co zrobił. Siedział tak przez
lata i nie mógł znaleźć odpowiedzi. Potem pojawiło się w nim jakieś nowe uczucie i
nauczyciel natychmiast to wyczuł. Zapytał go:
– Co cię teraz oświeciło?
Uczeń odpowiedział:
– A jakie to ma znaczenie? Siedzę sobie tutaj i dobrze mi. Nauczyciel podskoczył i zawołał
radośnie:
– Wreszcie zrozumiałeś!
-opowiadanie z książki Sisson P. Colin "Wewnętrzne przebudzenie"
To dobry przykład, że człowiek uczy się przez całe życie;)
OdpowiedzUsuńTylko żeby człowiek potrafił wyciągnąć wnioski z tej nauki, tak jak ten mężczyzna z opowiadania;)